Cieszę się, że mam za sobą jego poszukiwania. Moja praktykę z głębokim zaufaniem powierzyłam w ręce Sharath’a Jois’a. Zajęło mi to chwilę, jestem sceptyczna z natury- długo się zastanawiałam, miałam wątpliwości, ale łącznie spędziłam w Mysore blisko rok i to rozwiało każdą z nich i zbudowało moją więź z tym nauczycielem. Drugą osobą, której ufam na ścieżce jogi jest oddana tej samej tradycji Laruga Glaser, dzięki wielu wypitym herbatom, cudownym warsztatom i asystowaniu podczas jej kursu – zostałam obdarowana morzem inspiracji do praktyki. Czasami chodzę na warsztaty innych nauczycieli , jednak nie cześciej niż dwa- trzy razy w roku – lubię ułożyć w sobie to, co na nich usłyszałam.
Ale do codziennej praktyki nie potrzebuje nic więcej niż siebie na macie.
Zawsze trudno mi doradzić, kiedy ktoś pyta o nauczyciela. Odsyłam do intuicji, ale też do wcześniejszego sprawdzenia, do kogo na zajęcia się wybieramy. Jeśli na stronie internetowej widnieje cała lista osób, pod okiem których nauczyciel się kształcił – to najcześciej chodzi o weekendowe warsztaty, a to mnie osobiście nie przekonuje. Jeśli kurs nauczycielski – to niestety nie jest droga do zostania nauczycielem w przypadku tradycji z Mysore. Sharath wielokrotnie kursów takich zabraniał. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mogą opuścić rodziny, prace lub pozwolić sobie finansowo na takie wyjazdy – ale są rozwiązania – wieloletnia praktyka pod okiem autoryzowanego nauczyciela, asystowanie mu i w naturalny sposób wejście w role nauczyciela. Teacher Training to skróty. Przepraszam, jestem w tej kwestii dość tradycyjna. Podobnie jeśli chodzi o uczenie w stylu Mysore- jeśli robią to osoby, które w Mysore nigdy nie były, to jest mi po prostu przykro. Tu nie chodzi o nauczenie się korekt, tylko o pielęgnowanie tej metody, o parampara i o szacunek.
Wybierając się do lekarza szukamy specjalisty -szukając nauczyciela, powinnismy być tak samo dociekliwi…
Wiem, zabrzmiało to poważnie. Ale tak podchodzę do tego, co kocham od lat.
Wrócę więc na chwilę do swojej praktyki – Ashtanga jest w moim życiu od 2005 roku. Pół roku praktykowałam pod okiem nauczyciela, potem wyprowadziłam się z Polski i przez kilka miesięcy powtarzałam codziennie to, czego mnie nauczono. W rok od postawienia stóp na macie poleciałam do Mysore, a gdy wróciłam – w Londynie uczył Pattabhi Jois i wzięłam udział w jego warsztatach. I wszystko było jasne. Poczułam, że to ten styl jogi, ta tradycja, ten nauczyciel. Wiedziałam, że będę wracać do Mysore i tak też robię od lat. Rujnuje to moje konto, powoduje rozłąki z ukochanym, ale karmi moją duszę. Raz na jakiś czas wychodzę z matą do ludzi, ale uwielbiam praktykować sama, w ciszy swojego mieszkania, a najbardziej w towarzystwie drzew i gór. Rzadko mam taką możliwość, ale te chwile na macie, kiedy dookoła rozciągały się górskie widoki, słońce prześwitywało przez gałęzie drzew, a pod matem leżał dywan z traw – je wspominam najpiękniej. Przyroda oddycha ze mną, a świat porusza się w zwolnionym tempie.
Szkoły jogi skupiają ludzi, którzy postanowili pozmieniać w swoich życiach, ciałach, głowach i sercach. I to jest przepiękne. Swoją praktykę zawsze dedykuje tym zmianom – by przyłożyć się do tego, żeby świat był łagodniejszy i ludzie pogodniejsi. Dzięki temu, że praktykujemy wytwarzamy taką ogromną moc do zmian, w sobie i najbliższym otoczeniu. A shale są miesjcami mocy, do których możemy dołożyć, a czasem zaczerpnąć.
Ale nie wszyscy maja szkoły w zasięgu, albo z różnych powodów nie przypadają im do gustu te, które są dostępne.
Czasami słyszę, że ktoś nie praktykuje, bo nie ma gdzie…a przecież nie tak trudno w każdym domu o kawałek podłogi do rozłożenia maty. To jest praktyka indywidualna, jeśli zbudujemy mocne jej fundamenty pod okiem nauczyciela, to samodzielne powtarzanie tego może nie sprawi, że sekwencja się wydłuży, ale na pewno pogłębi. A w głębi Nas jest tak dużo do odkrycia.
„Do your practice. Go home. And don’t talk about it. It’s between you and God.”
Pattabhi Jois
Jakbym miała teraz zastanowić się, czy praktykować u najlepszego nauczyciela na świecie, czy raczej być najlepszym uczniem tych, od których miałam zaszczyt się uczyć i przykładem tego, co ta praktyka wnosi – bez zawahania wybrałabym to drugie.
Mam jeszcze dużo do zrobienia. Dużo do odkrycia. I dużo do zrozumienia. Ale na pewno mi się chce.
Najlepszy nauczyciel jogi to ten głos głęboko w Nas, czasami jednak zagłuszany przez “najlepszych nauczycieli jogi”. Posiedź w ciszy. Zaprzyjaźnij się ze sobą. Posłuchaj, czy masz sobie coś do powiedzenia.