Pierwszy wpis, który tutaj umieściłam, dotyczył tej samej okazji. Pełni przypadającej na Guru Purnima.
Dzisiejszy księżyc czuję mocno od kilku dni, w sposób piękny i głęboki.
Rozpoczęłam weekend uczestnictwem w kobiecym kręgu. Kręgi są dla mnie zupełnie nowe. Ze swoją alergią do new age’owych klimatów, szukałam czegoś dla siebie jak zwykle w sposób bardzo krytyczny. To zajmuje więcej czasu, ale zwykle gdy znajduję, odpowiada mi to na długo i czuję, że rzeczywiście się rozwijam.
Zawsze przestrzegam przed robieniem zbyt wielu rzeczy na raz, ufaniu zbyt wielu ścieżkom, ale to moje podejście – pewnie niektórzy są w stanie wyselekcjonować to, co im potrzebne z sytuacji, która nie jest doskonała. Ja szukam zwykle czegoś, w czym się cała zanurzę.
Krąg, który znalazłam od razu wniósł spokój i rozluźnienie.Wypełnił resztę luki, którą miałam w życiu. Czas z kobietami, słuchanie bez oceniania, mówienie o sobie bez szukania akceptacji, wyrażanie radości i lęków nie tłumacząc się z żadnego, bycie każdą sobą, ta silną i tą słabą, bez wstydu, bez porównywania.
Mam to oczywiście w relacjach z przyjaciółkami, ale rzadko spędzamy czas w tak dużej grupie. Szczególnie, że te najbliższe nie żyją na co dzień w Polsce, a z tymi, które są geograficznie bliżej kocham spędzać czas sam na sam, bo okazji do spotkań w zabieganym życiu jest coraz mniej. A krąg to taki konkret, grupa nieznajomych kobiet, która na kilka godzin zupełnie się przed sobą otwiera. To jest takie dobre i wręcz magiczne, a przecież naturalne, tylko kulturowo mocno oddaliliśmy się od tego zwyczaju.
Maria, prowadząca krąg, jest niezwykła. Sposób, w jaki prowadzi spotkanie, mądrość jej słów, dojrzały wiek i wciąż młodzieńczy śmiech – otula mnie to wszystko i sprawia, że czuję się jak w domu. Szczególnie, że w moim, mimo zamieszkania przez 5 kobiet, nigdy nie było takiej przestrzeni. Ale piszę to bez żalu, wiem, ze wszystko przychodzi we właściwym momencie.
Wracając do dzisiejszej okazji – w tym roku czuję, jak wiele nauczyłam się i uczę właśnie od kobiet. Tych bliskich, obcych i tych aspektów kobiety, które noszę w sobie.
Lektura 13 Pierwotnych Matek Klanowych trafiła w tak właściwy we mnie czas. Ta książka ostatnio mnie mocno prowadzi, obdarowałam nią wszystkie bliskie mi kobiety, ale również mój partner uwielbia, gdy czytam ją na głos w domu.
Bo zawartość jej uczy o prawdzie niezbędnej do uleczania obszarów w Nas i która z kolei uleczyć zdoła też to co było i pokierować tym , co ma się wydarzyć.
I to z jej kartek w ostatnim czasie chłonę i się uczę. Zostawiam tu, bo też jak Guru, rzuca światło i pozwala widzieć więcej.
Pierwotna Klanowa Matka to postać nauczycielki z kobiecych nauk przekazywanych przez Indianki z pokolenia na pokolenie. Te nauki to skarb, którym kobiety obdarzały się od czasów, gdy były blisko Natury – Matki Natury – swojej natury.
Wczorajszy poranek spędziłam rozmawiając z moja nauczycielką – Sharmilą Desai. Jej słowa były jak zwykle wzbogacajace i w magiczny sposób odnoszące się do myśli towarzyszących mi od kilku dni. Pomimo tych tysięcy kilometrów, które Nas dzielą.
Gdybym miała wyjaśnić, kim dla mnie jest – na pewno przychodzi mi od razu na myśl jedna właściwość – kontakt z nią sprawia, że od razu nabieram jasności i pragnę działać lepiej, z większą miłością do siebie i świata. Czy to praktykując, czy jako nauczycielka innych, czy też w relacjach z bliskimi i światem.
Do tego przyszła miesiączka. Jest to dla mnie zawsze czas bardziej refleksyjny. Uciekłam z ukochanym do lasu.
Kiedy menstruuję, znacząco zwalniam. Kiedyś mnie to irytowało, a teraz delektuję się odpuszczaniem.
Z moja przyjaciółką z Londynu mamy swój mały rytuał, w okolicach pełni, nowiu czy też Naszego księżycowego czasu, robimy sobie matcha latte i zdzwaniamy się na długie rozmowy. Tak minął dzisiejszy poranek. Niespieszna rozmowa w piżamach.
Kiedyś usłyszałam, że niektóre spotkania sprawiają, że odpoczywamy, inne, że rośniemy w siłę, a najlepsze są te, które łączą i jedno, i drugie. I dziś to bardzo czuję.
Myślałam, że będę dziś wspominać linię moich nauczycieli, ale wdzięczność płynie w inną stronę – matek, przyjaciółek, inspirujących kobiet, które się nawzajem wspierają. Bo tego Nam trzeba się uczyć, być ze sobą, dla siebie, wybaczać i kochać.
Fot: Justyna Zduńczyk